To jeden z tych mitów, z którymi szczególnie trudno walczyć. W końcu „przysięgły” brzmi dumnie! Jest w nim też ziarno prawdy — tytuł tłumacza przysięgłego otrzymuje się po zdaniu wymagającego, specjalistycznego egzaminu państwowego, i warto podkreślić, że nie każdy ten egzamin zdaje. Problem polega na tym, że w tłumaczeniu ustnym tłumacz przysięgły potrzebny jest w bardzo wyjątkowych sytuacjach, na przykład podczas zawierania aktów notarialnych czy w trakcie rozpraw sądowych (a i tutaj nie zawsze, gdyż sędzia może w razie potrzeby zaprzysiąc tłumacza na czas samej rozprawy). Tłumacz przysięgły to prostu odrębna specjalizacja, wymagająca zupełnie innej wiedzy (bardzo często prawniczej) i innego zestawu umiejętności, wykorzystywana w przypadku ściśle określonych czynności.
Oczywiście zdarzają się tłumacze przysięgli, którzy jednocześnie są znakomitymi tłumaczami konferencyjnymi, lecz są to umiejętności od siebie niezależne. W przypadku tłumaczenia konferencyjnego, a zwłaszcza tłumaczenia symultanicznego, liczą się przede wszystkim: doskonała znajomość języków wydarzenia, warsztat tłumaczeniowy, umiejętność przygotowania, doświadczenie oraz cechy osobowości takie jak wytrzymałość, refleks, odporność na stres, czy błyskawiczne reagowanie na zmieniające się okoliczności. Status tłumacza przysięgłego, choć wiąże się z pewnymi uprawnieniami i obowiązkami, nie stanowi wcale gwarancji posiadania tych cech. Jeśli więc planujesz konferencję naukową, spotkanie biznesowe, czy uroczystość firmową, nie musisz pytać o tłumacza przysięgłego — doskonale sprawdzi się zawodowy tłumacz konferencyjny.